Siostry

Zejdę po Ciebie jak Orfeusz po Eurydykę
I obiecuję, że nie obejrzę się za siebie
Poruszę świat
I pomieszam im szyki
Zmienię tą fatalną pomyłkę
w żart
Stanę naprzeciwko wszystkim złym mocom
I nie oddam Cię im
Niech wezmą mnie

Ale zanim to zrobią
Będą musieli pokonać
Krąg wiedźmińskich siostrzanych ramion
I oddechów
A oni wiedzą, że to na nic
Nic ……..
To nic………….
To zły sen
Obudzę Cię z niego
I siebie
I będę trzymać mocno Twoją dłoń
Twój Anioł Stróż
Próżnuje
Dlatego ja Cię ochronię
Bo starsza siostra czasem może się na coś przydać

Winna

Rozbijam się puste butelki gorzkiej żołądkowej
Rozżarzone pieczęcie „ WINNA”
odciśnięte na moich piersiach
Pretekst, by pociągnąć zakazany łyk
topiąc w nim szacunek do samego siebie
Ty- olimpijski mistrz manipulacji
Ja – uginam się pod ciężarem Twoich medali.

Urodzić się na nowo.

Obraz zawierający na wolnym powietrzu, drzewo, wspinaczka, roślina

Opis wygenerowany automatycznie

„ Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą, pod inną nazwą równie by pachniało.”
-Oh Williamie, czyż na pewno ?
Jest trzecia w nocy 22.08.2023 r. Nie śpię. Liczę . Kończy się stary rok numerologiczny , zaś 15
września będziemy świętować nowy.
Czas więc zamknąć stare sprawy za sobą jak drzwi i otworzyć okna. Wpuścić świeże powietrze. Wraz
z nim przyjdzie ożywczy oddech. Pamiętam, że mam go zawsze ze sobą, gdziekolwiek bym się nie
znalazła, w jakiejkolwiek sytuacji bym nie była. Wdech i wydech. On nie zawodzi. Pozwala być tu i
teraz.
Więc jestem tu i teraz. Za oknem jest ciemno, a pies pochrapuje delikatnie przez sen. Zapalam
świeczkę w kandelabrze w kształcie Buddy. Budda ma przymknięte oczy, medytuje w padmasamie.
W rękach opartych na kolanach trzyma okrągłą misę, do której włożyłam białą świeczkę na
oczyszczenie.
Wyznaczam swoją liczbę numerologiczną i rok osobisty. Ale tak naprawdę w głębi siebie wiem, że to
ja i tylko ja mam wpływ na swoje życie przy pomocy Bogini, Boga, Siły Wyższej, Wszechświata.
To ja zapalam i gaszę swoje emocje i pragnienia. To ja .
To ja stawiam każdy krok, każdego dnia.
Dziś rozpoczynam nowe życie. To tak jakbym urodziła się w tym wcieleniu ponownie.
Ubiorę różową sukienkę, otulę się różem, jak owija się nowonarodzoną dziewczynkę kocykiem w tym
kolorze.
Choć w czasach Chrystusa chłopcy nosili różowe szaty, a dziewczynki błękitne.
Uśmiecham się do siebie na myśl , że zwą mnie rodzinną buntowniczką.
Może dlatego tak kocham niebieski kolor ?
Ja się nie buntuję. Ja idę własną drogą.
Dlatego dzisiaj odbiorę decyzję z Urzędu Stanu Cywilnego we Wrocławiu nadającą mi nowe imię.
Dobrałam je sama. Tak jak sama wybieram, którą ścieżką pójdę danego dnia. Choć czasem nie mam
świadomości tego wyboru, a może po prostu nie słucham wtedy swojej intuicji ?
Kolejny poranek – składam ręce do mudry wiedzy.
W nocnej ciszy słyszę łagodne nawoływanie
Koletto……………
Otwieram oczy. Pani z Urzędu Stanu Cywilnego wręcza mi decyzję. To tak jakbym rejestrowała
nowonarodzone dziecko. Czysta, biała karta.
W którą stronę pójdziesz Koletto ?
Wiem, że pójdę tam gdzie powinnam pójść i jestem tu, tu gdzie powinnam być.
Czuję jakbym ściągnęła za ciasne buty rodzinnych traum.
-Oh, Wiliamie, czy gdybyś nie nadał Julii imienia Julia, a Romeo imienia Romeo to ich historię
nieszczęśliwej miłości poznałby cały świat ?
Spójrz na swojego młodszego kolegę Mickiewicza. Wymyślił imię Grażyna dla bohaterki swojego
poematu, pochodzące od słowa litewskiego, gdyż „graži „ znaczy piękna.
Koletta to żeński odpowiednik imienia Mikołaj. Mikołaj zaś to imię, wywodzące się z języka greckiego
od słów nike (zwycięstwo) i laos (lud). Oznacza: bohater, który odniósł zwycięstwo dla swojego ludu.
W Polsce znane od czasów średniowiecza.
Nike – Bogini Zwycięstwa.
Czyż więc, czy róża pod inną nazwą inaczej by pachniała ?
Dziś urodziłam się na nowo. Otworzyłam oczy i stałam się Kolettą.

Życzę sobie – tej nowej ja, żebym poprowadziła siebie do zwycięstwa. Abym sama dla siebie była
kompasem, otaczała się miłością i dbała o siebie, jak najbardziej potrafię. Rozpieszczała się i
przyciągała wszelkie dobra i obfitości materialne i niematerialne tego świata. Wiem, że zasługuję na
wszystko co najlepsze.
Wypowiadam swoje imię wręcz z namaszczeniem. „ Koletta” . Brzmi ono dla mnie jak „Sonata
Księżycowa” Beethovena, której uczę się na grać na pianinie. Bo zawsze marzyłam o opanowaniu
sztuki grania na tym instrumencie, a marzenia należy spełniać.
I piszę, ja znów piszę……………

Młynarz- Biznesmen

O świcie niebo miało miodowy kolor
Wiatr wygrywał złowrogo na gałęziach drzew
A księżyc ostatkiem pełni
Rozświetlał moją drogę
Szłam z psem szukając nadaremnie Juliana
Mojego Młynarza
Z bajkowej krainy
Pies węszył, ale co chwilę tracił trop
Potem zobaczyłam go wśród drzew
Stał przyglądając mi się obojętnie
Odeszłam- nie chciałam być z kimś
Kto da mi parę słów na osłodę
I wtedy zrozumiałam
Że to nie był Julian
Tylko Irek
Zimny biznesmen z rzeczywistości

Wilczyca

Przed nocą bolała mnie dusza
I smutek grał we mnie
Ten cymbał brzmiący
wraz z darem prorokowania
I chciałam w tej pełni księżyca i wichurze
Być samicą Alfa z moim samcem Alfa
Biec na czele watahy
Prowadzić stado ku szczęściu
Bo mówię językami ludzi i Aniołów
I znam tajemnice i mam wiedzę
Ale byłam tylko czarownicą –
Samotną wilczycą
Zawyłam………

Kto ukradł mi dziecko ?

To była noc z 29 na 30 marca tego roku. Tuż przed nowiem w Baranie, który miał przynieść wiosenny
powrót do życia i siłę wyzwalającą od tego wszystkiego, co w sobie tłumiłam , wyrażanie mojej niezgody,
złości, granic potrzeb, mówienia tego na co nie ma mojej zgody.
Czego potrzebujesz Koletto?
Wybudzona o świcie ze snu, o godzinie 5:15, snu w którym każda postać z przeszłości, zadaje ból i
pozostawia mokre, czarne ślady na poduszce i na mnie.

Woda oczyszcza. Prysznic, którym się obmywam i wizualizuję smołę, która jest we mnie i na mnie-
spływa do otworu w wannie do momentu aż krystaliczne krople pokryją moje ciało.

Nadchodzi ulga, świadomość, że ja tylko śniłam, że to się nie zdarzyło i nie zdarzy. A teraz jestem tu w
bezpiecznej przestrzeni mojego mieszkania. I rozglądając się po pokojach emanujących dobrą energią
dostrzegam brak czegoś, co jest silnie ze mną powiązane . Jeszcze nie wiem co to jest, ale w stanie
alfa, w którym nadal pozostaję wierzę że niebawem zobaczę to w moim umyśle . To zawsze nadchodzi z
pierwszym łykiem palonej kawy. Kiedy podnoszę zielony kubek do ust, ciesząc się jego ciepłem.
Dlaczego jest tak zimno? Nieustannie zimno – prócz chwil, gdy jesteś ze mną. Wiosna przyszła w tym
roku bez ciepła i bez słońca. A to, że jest pokazała mi magnolia wypuszczając pąki , które rozkwitną lada
dzień. Mirabelka pod moim oknem pyszni się białymi kwiatami. I szpaler drzew dzikich śliwek zachwyca
fioletowym kwieciem. Czakry korony wiążące mnie ze Wszechświatem.
Co do Ciebie przychodzi tego poranka przed nowiem Koletto ?
Ciemny pokój w mieszkaniu. I astrolożka z czarną aurą, bez cienia empatii. Jej słowa wbijają się we mnie
jak sztylety. Wychodząc od niej zły spływają mi po twarzy. A czarna postać w wąskim obskurnym
przedpokoju, do którego nie dochodzi żaden promień światła żegna się ze mną słowami: „ Nie ma co
płakać, to wszystko prawda”.
Och tamta Koletto, niepewna siebie dwudziestosiedmiolatko, gdybyś posiadała świadomość siebie i
wiedzę, którą masz teraz. Nie dałabyś się zranić, wmówić sobie tych wszystkich okropnych rzeczy. Na
dworze w promieniach Słońca, strząsnęłabyś z siebie jej słowa, bo ich miejsce było w rynsztoku. A łzy
zamieniłabyś w śmiech. I posłała astolożce dobrą energię. Bo nikt nie ma prawa kształtować Twojej
przyszłości. To Ty jestem mocą stwórczą.
Dlatego z pierwszym blaskiem świtu pozbywam się dzisiaj jej i jej mrocznych przepowiedni. Ale jeszcze
w wyobraźni na chwilę powrócę do mieszkania astrolożki i jej wysyczanych, wężowatych słów.
„ W poprzednich wcieleniach byłaś kobietą, która mieszkała we Włoszech i sporządzałaś pyszne wino.
Miksturę, którą poiłaś mężczyzn, żeby ich otruć”.
Potem przychodzą do mnie inne słowa, nie pamiętam już czy jej, czy też innej wróżki- Akimy:
„ Koletto, Twoja ostatnia inkarnacja to mężczyzna. Byłaś lekarzem, który jeździł po całym świecie i leczył
ludzi. Nie miałaś dzieci. Celem Twojego teraźniejszego życia jest posiadanie dziecka”.
O czym śniłaś Koletto ?
W śnie spotkałam mojego chłopaka ze studiów, z którym byłam kilka lat. Tomek , bo tak miał na imię,
był teraz mężem Kasi – swojej licealnej miłości. Z biegiem snu zbliżyliśmy się bardzo do siebie, ale on
któregoś dnia stanął przede mną i powiedział mi : „ Kocham Kasię”.
Tomek nosił w sobie tajemnicę. I wyjawił mi ją, choć tego nie chciał, ale bardzo mu ciążyła.
„ Muszę Ci coś wyznać. Mam Twoje dziecko”. – wyznał.
Było to kuriozalne, bo ja nie urodziłam nigdy dziecka.
Latorośl wychowywali rodzice Tomka. Tak bardzo chciałam je zobaczyć, że postanowiłam pójść do
niedoszłych teściów, którzy zawsze darzyli mnie ogromną sympatią. Miałam ogromną potrzebę poznania
swojego dziecka. Weszłam do mieszkania, w którym kiedyś spędziłam tyle dobrych chwil, jednak mama
Tomka była dla mnie okrutna i wyrzuciła mnie z domu. Nie poznałam więc swojego potomka. Dziecko w
sennym obrazie zmieniało się i przybierało różne postacie. Raz było czteroletnim chłopcem bardzo
podobnym do mojej siostry i młodego człowieka ze zdjęcia, które posiadam i być może ten mężczyzna
jest moim biologicznym dziadkiem. Innym razem mój syn miał moje blond włosy i brązowe oczy Tomka,
otoczone czarnymi rzęsami i wyrazistymi, gęstymi brwiami w tym samym kolorze.
Dowiedziałam się, że w sądzie jest rozprawa o ustalenie ojcostwa dziecka i udałam się tam. Przed salą
rozpraw stał siedmioletni chłopiec. Był otyłym, wyrośniętym jak na swój wiek chłopcem. Zagubionym i
przygaszonym. Na głowie miał czapkę z daszkiem.
W sądzie spotkałam wiekową adwokatkę, którą znam i nie żywię do niej pozytywnych uczuć. Była ze
swoim mężem. Dziecko nosiło ich nazwisko. Powiedziała mi jak mój syn ma na imię, ale ja nie mogłam
zapamiętać tego imienia. Nie wiedziała, jak mam zwrócić się do mojego syna. Patrzyłam tylko na niego z
niewielkiej odległości. Prawniczka i jej małżonek izolowali mnie od dziecka, nie chcieli, żebym podeszła
do niego. To była jakaś granica, której nie potrafiłam pokonać.

Jak okazało się rozprawa nie była w przedmiocie ustalenia ojcostwa, a dotyczyła sporu opiekunów
dziecka o zaszczepienie siedmiolatka przeciwko covid.
Bardzo miła sędzia, zapytała mnie o zdanie.
I wówczas obudziłam się zlana potem.
Co przyniósł stan alfa Koletto ?
Wchodzę do studia tatuażu. Potrzebuję mieć na ciele obraz Buddy medytującego na kwiecie lotosu.
Kasia malująca na ciele arcydzieła, jest również malarką. Jej obrazy zawieszone na ścianach i ten który
przykuwa moją uwagę – przedstawiający płód – dzieło w odcieniach fioletu. Wiem, że ten obraz jest ze
mną połączony jakąś pozaziemską siłą. Mandala, która przynależy do mnie i ja do niej. Listopada 2019.
I widzę ten obraz dzisiaj i wiem, że to on jest tą brakującą częścią w moim mieszkaniu.
Odbieram mandalę w mieszkaniu Kasi i czuję ten moment podniosłości. Ona rozstaje się ze swoim
dziełem, które stworzyła w 2010 roku i była z nią przez dwanaście lat. Nie musimy sobie tego mówić, ale
podświadomość podpowiada nam, że tak musi być.
Obraz „Nirwana” z cyklu mandale Kasi Bors.
Wszyscy rodzimy się dobrzy. Płód w łonie matki ma twarz zamyślonego dorosłego człowieka, który
przeżył już wiele wcieleń. Z pochyloną głową zastanawia się, jaką drogę wybrać. Połączone z nim
postaci symbolizują trudne ścieżki, niektóre namawiają do opowiedzenia się za wędrówką, w której nie
będzie on dobrym człowiekiem. Nie ma znaczenia jednak, którą drogę wybierze promienie światła
doprowadzą go do radości, a ta do Nirwany. Rodzimy się dobrzy i ostatecznie dobrzy będziemy
osiągając wieczne szczęcie. To jest przesłanie Kasi do świata.
Nów w Baranie 1 kwietnia 2022 roku.
Początek nowego. Wraz z wiosną domykam cykl, który zaczął się z zimie. Pożegnałam to co nie
wykiełkowało i daję energię temu, co właśnie zaczyna wzrastać. W znaku Barana spotkały się Słońce i
Księżyc oraz pojawiła się iskra, która zapali ognisko. Jestem pełna życia i otwarta na tworzenie.
Właściwie to już kreuję przyszłość, bo przecież sensem mojego życia jest bycie szczęśliwą i dzielenie się
szczęściem z innymi.

Schizofrenia bliźniąt

Mówiąc do mnie
Wyłącz emocje
Każesz ptakowi przestać latać
Słońcu rano wzejść
I zajść nocą
Gasisz księżyc i gwiazdy
I co wtedy zostaje ?
Ciemność
Czarna dziura bez dna
Ptak, który utnie sobie skrzydło
I stanie się kurą
Ze spuszczoną głową
Drepczącą w swoich gównach
Wyjadającą z przestrzeni między nimi
Obślizgłe robaki
Dlatego ja rzucam gromem

Porażony nim nie zbliżysz się do mnie na krok
Bliźnięta wzloty i upadki
Rozdwojenie jaźni
Ja pasuję
Odcinam
Kogóż jednak można winić za złą datę urodzin ?

Czakra serca

Kolejne uderzenie w gong
Sprawia szmaragdowe wirowanie czakry serca
A może to nie dźwięk mosiężnego instrumentu
Tylko szum drewnianych skrzydeł wodnego koła młyna?

Wypuściłam z zieleni snop krystalicznego światła
Wrócił i otulił mnie śnieżnobiałym puchem mąki
Zachwyciłam się sobą
I wystrzeliłam w świat łunę anahaty
Lecz kto przyjmie i udźwignie dar od Wiedźmy?

Dziady

2019

Zapada zmrok.
Na wrocławskich osiedlach zbierają się poprzebierane za upiory dzieci, aby lada moment zapukać do pierwszego mieszkania po łakocie. Halloween.
Olimpia woli być jednak teraz w Wałbrzychu i patrzeć z wysokości siódmego piętra, jak zapada mrok nad lasem otulającym dwa Zamki- Cisy i Stary Książ.
Mroźne powietrze nagle przeszywa jej skórę do szpiku kości. Łukasz w piątek pożegnał jesień na jednej z walimskich gór i przywołał tu zimę. Ale nie poczuł jej chłodnego oddechu na własnej skórze. Wyjechał do Warszawy i grzeje go ciepło domowego ogniska.
Jacek rozpalił ogień w salonie i poszedł posłuchać Stinga w swojej kryjówce na poddaszu. Natalia z Tomisławem jeżdżą asfaltową drogą Przełęczy Tąpadła, słuchając muzyki i rozmawiając. Ona pije samochodowego drinka- wódkę z bananowo- kokosowym sokiem. To ich sposób na ucieczkę od hallowinowych przebierańców.
Alicja nie może zasnąć – niepokoi się o Nastkę, która poszła na nastolatkową imprezę do koleżanki.
Wigilia Wszystkich Świętych. Mickiewicz otula Olimpię- niczym ciepłym kocem- nastrojem, w którym napisał Dziady i przenosi ją do swojego mieszkania na Zaułek Bernardyński w Wilnie. Kobieta stoi przy kamienicy nr 11. Wchodzi do środka przez jasnozielone drzwi. Skromy pokój. Zaledwie kilka sprzętów. Mrok. Przy oknie małe, drewniane biurko poety. Nad nim pochylone plecy wieszcza. Jego ręka z piórem zawisła nieruchomo nad zapisaną do połowy kartką papieru. Olimpia kładzie dłoń na ramieniu Adama. Mickiewicz powoli podnosi głowę i patrzy przez okno, w ciemną przestrzeń podwórza. Gdy zgaśnie płomyk ogarka świecy i w izbie zapadnie ciemność. Samotność przygniata wieszcza. Lędźwie płoną. A wokół żywego ducha. Stęsknione serce, zraniona dusza. Błąkający się żywy trup. Niezrozumiały wśród ludzi, który nie może jeszcze przejść do świata umarłych. Ból wyzwala pisanie, a pisanie go koi. Dlatego pisze. Nie je, nie pije, pisze. Żeby zapomnieć o bólu duszy.
Troszczyć się o żywych,czy umarłych ? Czy tęsknota za miłością, nie jest więcej warta niż sama miłość ? Czyż to nie ona popycha nasz do przodu ? – wyszeptuje pytania Mickiewicz.-Może to, że tak odczuwasz miłość, samotność, tęsknotę – jest milion razy więcej warte niż cokolwiek innego ? Może po prostu przestań już myśleć, zaufaj sobie i tylko sobie. I rób tak, żebyś była dobra dla siebie. Zaopiekuj się sobą, najlepiej jak potrafisz.

  • A Ty umiałeś się sobą opiekować ? – pyta Olimpia
  • Ja opiekowałem się darem od Boga, którym jest talent i przekuwałem swoje natchnienie w słowo, żeby ludzie poznali smak duszy. Tego co w niej i , że ona jest. – Więc po prostu odpowiedz sobie na pytanie, gdzie skończyłaś swoje poszukiwania Olimpio?
    Cukierek, albo psikus-? Cukierek , albo psikus? – dziecięca kwestia unoszona przez wrocławskie osiedla.
    Żeby wszystkie wybory były tak łatwe, jak ten od hallowinowych przebierańców- myśli kobieta.

2020


Na ulicach polskich miast zapada zmrok. Halloween Nie ma jednak poprzebieranych dzieci. Dorośli przemykają w maseczkach przez ulice rozświetlane z wolna przez latarnie. W bramach kamienic wałbrzyskiego Rynku zbierają się kobiety w czarnych maskach z symbolem czerwonego pioruna. Wyciągają spod kurtek kartony z hasłami, rozwijają tęczowe flagi i banery. Powoli rozkładają parasolki i wychodzą na plac.
I tak jest wszędzie, w każdym mieście Polski. Od gór po Bałtyk płynie fala kobiet walczących o swoje prawa. I mężczyzn stojących przy nich. Wściekłość młodego pokolenia. Błyskawice i osiem gwiazd. Dwudziestego drugiego października Trybunał Konstytucyjny złamał kompromis aborcyjny. Wcześniej wprowadzono lock dawn. Zamknięto siłownie, restauracje, szkoły.
W odpowiedzi młodzi wypowiedzieli rządowi wojnę.
Olimpia wraca do wałbrzyskiego mieszkania. Rozkłada mokrą parasolkę i odkłada baner.
Nie ma wolności bez godności. Chyba zapomnieli jakim jesteśmy narodem i jak potrafimy się zjednoczyć, gdy ktoś depcze naszą wolność. Ktoś nie docenił polskiej młodzieży.
Nikt nie pyta już cukierek, albo psikus. Rząd wybrał „ psikus”.
S’il vous plaît.

Teatr

Rzuciłam kontraktem
na biurko Pana Boga
w spalonym teatrze –
nie ma nawet miejsca dla jednego aktora
A oboje chcieliśmy grać główną rolę
Ty- wszedłeś do mojej duszy bez pukania
Ja brudnymi butami do Twojego życia
Obiłam się o drzwi
Padłam
Odcięłam
Wydałam jęk ulgi
Jesteśmy wolni !!!